wtorek, 24 stycznia 2012

Podsłuchy, inwigilacja, ACTA

Jak doskonale wie każdy wykształcony leming z dużego miasta, rządy Pisu szły w stronę zamordystycznego państwa policyjnego, w którym do rangi symbolu, jako dowód na załamanie demokracji w tym swobód obywatelskich i atmosfery podsłuchów, urosły spektakularne akcje: zatrzymanie kardiochirurga Mirosława G. oraz szturm na posiadłość pani Blidy.
W 2007 roku wybory wygrała jednak Platforma Obywatelska, a establishmentowe media wraz z ich flagowymi gębami służącymi za autorytety odtrąbiły koniec ery ucisku. Do władzy doszła w końcu umiarkowana nieszkodliwa partia.

No dobrze, ale jak jest obecnie naprawdę?
Według szacunków Komisji Europejskiej (która wszakże nie ma żadnego interesu w tym, by być surową dla układnej wobec federalistycznego unijnego projektu ekipy Tuska), Polacy są najbardziej inwigilowanym narodem Europy. Niechlubne pierwsze miejsce zdobyliśmy właśnie za rządów PO, podczas których z roku na rok rosła w zastraszającym tempie liczba podsłuchów.
Różnica jest również jakościowa - O ile podczas rządów poprzedniej ekipy służby specjalne robiły nalot na skorumpowanego lekarza, o tyle teraz robi się nalot na dom Bogu ducha winnego internauty, nieszkodliwego dzieciaka nawiasem mówiąc, który ośmielił się założyć nieprzychylną dla prezydenta RP stronę pod tytułem Antykomor.
Czy tylko ja czuję tę subtelną zmianę pomiędzy "dawniej" i "teraz"?

Od kilku tygodni rozgorzała w Internecie kampania przeciw ACTA, która jest międzynarodowym porozumieniem, mającym w założeniach chronić interesy artystów i innych właścicieli praw autorskich, a faktycznie stanowi zamach na podstawowe wolności człowieka i umożliwia państwowym władzom nękanie obywateli nawet bez dowodów popełnienia przez nich przestępstwa.
Podjęcie przez Radę UE decyzji o podpisaniu właśnie tego dokumentu, platformerski rząd ogłosił jako sukces polskiej prezydencji. Jaki rząd (i prezydencja) taki sukces, chciałoby się rzec, choć tak naprawdę nie ma z czego żartować.

Oczywiście po kilku dniach zmasowanych protestów internautów ekipa Donka połapała się, że strzelili sobie w stopę i pierwotny komunikat o platformerskim sukcesie opublikowany na rządowym Potralu Innowacji uległ drobnym zmianom, ale to tylko pogrąża miłościwie nam panujących. Jeszcze wczoraj był sukces, a dzisiaj już nie? Co się od tego czasu zmieniło? Ano sondaże zapewne; doniesiono premierowi że lud się burzy, więc trzeba było zmienić oficjalną wersję zdarzeń, jak w Ministerstwie Prawdy u Orwella.

Jak to się wszystko skończy? Mam nadzieję, że się mylę, ale wiele na dzień dzisiejszy wskazuje na to, że postanowienia ACTA prędzej czy później wejdą w Polsce w życie. I skoro przed ich ratyfikowaniem można było uciszyć autora "Antykomora" i zamknąć jego stronę, to po udzieleniu władzy większych uprawnień na cenzurę ruchu w Internecie, można spodziewać się całkiem niewesołej sytuacji.